Strona Główna > Twórczość > Zaplatanie korzeni
22.04.2010 Wacław Buryła

Zaplatanie korzeni

początek 2010 roku - wydałem nowy tomik

Obrazek niżej podpisany
z
Pierwsza strona okładki

Oto metryczka książki:
Na okładce -  grafika Czesław K.Wosia, mojego przyjaciela

Wydanie I
Nakład  1000 egz.

ISBN :978-83-9277728-4-2

Druk i oprawa:
GS MEDIA
52 314 Wrocław, ul. Wałbrzyska 9E;
A oto wstęp, który napisał ksiądz profesor Jerzy Szymik, znakomity poeta i filozof:
Strzała piękna

„Nigdy nie jest za późno/ na miłość”.
Ani „na otarcie łez”. Ani „na wiersz”.

Te słowa z wyboru poezji księdza Wacława Buryły mówią niemało o chrześcijańskiej estetyce. Miłość jest jej istotą, aktywne współczucie - celem, sztuka - jednym ze sposobów artykulacji. Piękno jest z Boga. I - jeśli jest prawdziwe - do Niego prowadzi.

Piękno oczyszcza. Piękno prawdy pozwala umacniać przekonanie, iż piękno jest prawdą. Aberracje nowożytnych dziejów sztuki Zachodu nie mogą prowadzić do pomniejszania wagi wstrząsu wywołanego spotkaniem serca z pięknem jako prawdziwego poznania – to ważna dla teologii teza; dla teologii, której związki ze sztuką muszą być czymś równie elementarnym jak naukowość. Sama rozumność, bez wrażliwości na piękno, nie wystarczy. Dlaczego? Bo – jak to tłumaczy w „Soli ziemi” kardynał Ratzinger - sam rozum, w tej postaci, która przejawia się w nauce, nie może stanowić pełnej odpowiedzi człowieka na rzeczywistość i nie potrafi oddać tego wszystkiego, co człowiek może, chce i musi wyrażać. Dlatego też sztuka jest czymś elementarnym. Przyszły Papież pisał: „myślę, że to Bóg tchnął sztukę w ludzkie dusze. Sztuka – obok nauki – jest najwyższym darem, jaki człowiek otrzymał od Boga”.

Czysta racjonalność („sam rozum”) nie wystarczy w służbie prawdy, w służbie człowieczeństwa, bo człowiek to nie tylko rozum. Na tym zresztą polega nieodrobiona po dziś dzień przez teologię przełomu tysiącleci lekcja estetyki teologicznej, której udzielił w czasach okołosoborowych Hans Urs von Balthasar, głównie w Herrlichkeit , ale właściwie w całej swojej monumentalnej trylogii i wielu tekstach rozproszonych. W tym miejscu trzeba zacytować wywiedzione z ducha Balthasarowych intuicji mocne zdania Ratzingera w tej kwestii: „Nie jest to oczywiście wyłącznie problem teologii, ale również duszpasterstwa, które powinno prowadzić człowieka do spotkania z pięknem. Argumenty trafiają często w pustkę, ponieważ w naszym współczesnym świecie mamy aż nazbyt wiele konkurujących ze sobą argumentacji. Człowiekowi prawie spontanicznie nasuwa się myśl, którą średniowieczni teologowie wyrazili w ten sposób: rozum ma nos z wosku, tj. jeśli jesteśmy tylko dostatecznie zręczni, możemy go wykręcić w różnych kierunkach. Wszystko wydaje się przekonujące, rozsądne – komu zatem mamy wierzyć? Spotkanie z pięknem może stać się uderzeniem strzały, która rani duszę i w ten sposób otwiera jej oczy, tak że teraz – na podstawie własnego doświadczenia – dysponuje ona odpowiednim kryterium, które pozwala jej na ocenę argumentów” .

Otwarte oczy duszy – otwarte otwartą raną piękna – są w stanie pomóc w ocenie jakości argumentów dostarczanych przez rozum, w ich klasyfikacji, hierarchizacji. Oto istota związku estetyki i teologii, pulchrum, ratio et fides.

Strzała, trafiając, rani. Piękno poruszając (trafiając) duszę, wyzwala miłość – nie za darmo, miłość nie jest królikiem wyskakującym z kapelusza; miłość jest dojrzałym owocem wstrząsu, oczyszczenia, które jest cierpieniem. Ten ozdrowieńczy ból zadaje duszy prawda (bytu, istnienia, życia), jej potężna porcja zawarta w pięknie. To splendor veritatis, wewnętrzne światło sztuki prawdziwej, blask prawdy łamiący kości temu, co w człowieku budowane na kłamstwie, a przynajmniej na płaskiej powierzchni „udawania” życia, wegetacji.

Sztuka, do której powstania przyczynił się Kościół, jest – obok jego świętości i oprócz świętych – jedyną rzeczywistą apologią jego dziejów.

Na tym właśnie polega wkład Kościoła w dzieje świata, czyli dokonywana przez Kościół głęboka humanizacja świata: oddawanie Bogu chwały, wskazywanie na Niego poprzez sztukę „nie-użytkową”, „bez-interesowną”. Kościół by być sobą i robić swoje musi pozostać „ojczyzną piękna”; aby służyć autentycznemu uduchowieniu świata, nie wolno mu pod żadnym pozorem rezygnować z piękna, które jest tak ściśle związane z miłością, że stanowi wraz z nią prawdziwą pociechę, najlepszy sposób na zbliżenie się do świata zmartwychwstania. Kiedy Benedykt XVI szuka ilustracji i wzorca dla takich tez (a właściwie syn-tez estetyki, teologii, duszpasterstwa, antropologii), przywołuje postać Jana Pawła II, którego myśl „brała swój początek ze spojrzenia artystycznego, a jednocześnie przewodziła jej troska pasterska: kierowała się w stronę człowieka, aby wskazać mu drogę” .

Właśnie to jest – w moim najgłębszym przekonaniu – istotą tego, co ks. Buryła wyraża w swoich wierszach. I czego szuka w swoim kapłańskim życiu. Autentyczne duszpasterstwo potrzebuje bowiem piękna. Żeby otwierać duszom oczy. Na najwyższe piękno: na Boga.

Od wielu lat ks. Buryła łączy pracę duszpasterską z pracą w żywiole poetyckiego słowa. I bardzo dobrze. Piękno wspiera prawdę, prawda – piękno.

To zresztą nierzadkie w polskim Kościele: księża-poeci. I bardzo dobrze. Powtórzmy za Benedyktem XVI: duszpasterstwo powinno prowadzić do spotkania z pięknem. Strzała piękna rani duszę i otwiera jej oczy. Na Boga

ks. Jerzy Szymik
Katowice, 2 lutego 2010 r.


Wybór wierszy z tomu

Lista zdjęć: Pierwsza strona okładki